wpadlem na pomysl pewnego eksperymentu.
Sprobuje przez tydzien przemierzac ten sam
odcinek szlaku o podobnej czyli popoludniowej
porze dnia. Dzisiejsza byla wiec druga z rzedu i
powtorze to jeszcze piec razy. Dzisiaj wracajac
juz , myslalem , ze na nikogo sie nie natkne.
Bylo co prawda cieplo ale pochmurnie i przez
pierwsza polowe trasy nikogo nie spotkalem.
No i wracajac zdazylem dostrzec przed lekkim
zakretem dwie osoby z psami.Oni tez mnie spostrzegli.Gdy jeden z psow podobnie
jak wczoraj tyle ze z nieco wiekszej odleglosci, jakichs kilkunastu metrow ruszyl
w moja strone , zatrzymalem sie i wspialem na niewielki nasyp po lewej stronie
znikajac na chwile wlascicielom psow z pola widzenia. Pies nieco sie zblizyl ale
wrocil do swego pana. Po chwili uslyszalem " common , common " od razu
zmiarkowalem , ze jeden z panow to ten sam ktorego wczoraj spotkalem a on jak
bylo slychac takze mnie poznal(zreszta jakby mogl nie pamietac nagiego rowerzysty
byc moze jedynego jakiego w swej okolicy kiedykolwiek widzial ) Gdy mijalem
obu przymajacych swe czworonogi panow rzocilem krotkie " thanks " i podazylem
swoja droga .Nieco dalej przebiegl jeszcze jogger , ktory nie zatrzymujac sie cos po
hiszpansku powiedzial i na koniec gdy tylko ubralem sie przed wjazden na asfalt
nadbieglo jeszcze trzech joggerow ale dla nich bylem juz niczym nie wyrozniajacym
sie jednym z rowerzystow. Ciekaw jestem co przyniosa kolejne wyprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz