sobota, 12 października 2013

nagosc a brak wstydu

czy brak potrzeby zakrywania ciala jest przejawem   bezwstydu
w   negatywnym tego slowa znaczeniu ?Jako osobie   wierzacej
wychowanej w tradycyjnej , katolickiej rodzinie zdarzalo mi  sie
zapytac   samego   siebie    czy nagosc aseksualna  rzeczywiscie
nie jest niczym zdroznym ani zlym , czyms co moze zaowocowac
niezamierzonymi   zlymi  konsekwencjami .Odpowiadalem sobie
wtedy , ze   przeciez   mam czyste intencje , ze nie mam  zamiaru
wodzic   kogokolwiek na   pokuszenie tym ze jestem nago  wiec
dlaczego ma to byc czyms zlym .
Dzis ,   kiedy w   moim najblizszym otoczeniu moja nagosc przez
innych   jest odbierana tak jak sobie tego zycze ,bezemocjonalnie,
bez   podejrzen o ukryte pobudki czy intencje nie    miewam   juz
watpliwosci   co   do tego   ze nagosc moze byc pozytywem a nie
negatywem..Tym niemniej mam cos dla sceptykow niezakrywanej
nagosci w kontekscie wiary . Pozwole  sobie przytoczyc fragment  
ksiazki naszego Papieza   o tytule     "MIlosc i Odpowiedzialnosc "

"Wspomnieliśmy już mimochodem o sprawie stroju czy    ubrania...
Jest to jedna z tych spraw szczegółowych, wokół których narasta
najczęściej problem wstydu i bezwstydu. Trudno   znów wnikać w
całą szczegółową specyfikę   tego zagadnienia, w   niuanse   mody
kobiecej czy męskiej. Problem wstydu i bezwstydu na pewno łączy
się z tą sprawą, chociaż może nie w taki sposób, jak   się na   ogół
mniema. Wiadomo, że strój może się w różny sposób przyczynić
do uwydatnienia wartości sexus, dodajmy, jeszcze: w różny sposób
przy różnych okazjach, jeśli nawet  abstrahujemy   od   dyspozycji
wrodzonych lub nabytych u danej jedenastki.
Uwydatnienie wartości sexus Przez strój jest zresztą   nieuniknione
i bynajmniej nie musi się kłócić ze   wstydem. Bezwstydne   w stroju
jest to, co wyraźnie przyczynia  się do   rozmyślnego    przesłonięcia
najbardziej istotnej wartości osoby przez   wartości   seksualne,   co
"musi" budzić taką reakcję, jakby osoba  ta była   tylko,   możliwym
sposobem   użycia"   ze    względu   na   sexus,   a  nie   "możliwym"
przedmiotem miłości   ze względu na   swą    wartość     osobową.
Zasada jest   prosta i oczywista, jej   zastosowanie   natomiast   w,
konkretnych wypadkach należy już do  poszczególnych   jednostek
oraz do całych środowisk i społeczeństw.    Sprawa   stroju   jest
zawsze     sprawą    społeczną,     jest,   więc    funkcją   zdrowego
(lub niezdrowego)      obyczaju.     Trzeba    tylko   podkreślić,   że
 jakkolwiek względy natury estetycznej wydają się tutaj decydujące,
 to jednak nie   są, one   i nie mogą być wyłączne; obok nich i wraz
z nimi istnieją względy natury   etycznej. Niestety człowiek   nie   jest
istotą tak doskonałą, aby widok ciała osoby, zwłaszcza osoby drugiej
płci,    budził     w  nim tylko bezinteresowne upodobanie i w ślad za
tym proste umiłowanie tej osoby. W rzeczywistości budzi on również
"pożądanie",    czyli    chęć   użycia, skoncentrowaną na wartościach
sexus z pominięciem istotnej wartości osoby. I z tym trzeba się   liczyć.
Nie znaczy to jednak bynajmniej, ażeby bezwstyd ciała utożsamiał się
po prostu i wyłącznie z jego całkowitą   lub    częściową     nagością.
Są okoliczności, w których nagość nie jest   bezwstydna. Jeśli    ktoś
wykorzystuje ją wówczas jako okazję do potraktowania osoby w roli
przedmiotu użycia (choćby w aktach wewnętrznych),  to   tylko    on
dopuszcza się bezwstydu (przeżycia), a nie ta   osoba. Sama   nagość
ciała nie jest jeszcze równoznaczna   z bezwstydem   ciała;   bezwstyd
ten, zachodzi tylko wówczas, kiedy nagość spełnia negatywną funkcję
w stosunku do wartości osoby, kiedy celem   nagości   jest   budzenie
pożądliwości ciała; przez co stawia się osobę w  pozycji   przedmiotu
użycia. Dokonuje   się wówczas   jakby   depersonalizacja    poprzez
seksualizację. "

4 komentarze:

  1. Uściślając cytat, napisze tylko, że osoba autora się zgadza, jednak "Miłość i odpowiedzialność" napisał bp Wojtyła, a nie papież. Niby różnica niewielka, ale różnica.
    Ja, szczęśliwie nie mam papieża, a nikogo innego, kto mówi mi jak mam żyć. Słucham tylko swego serca :) ono jest wolne do potęgi, pod warunkiem, że nie będzie zagłuszane przez dogmaty, obyczaje, kultury wszelakie. Wystarczy szanować samego siebie, a tym samym nikomu innemu krzywdy nie uczynimy.

    Pozdrawiam, Poganix

    OdpowiedzUsuń
  2. serdecznie dziekuje za odwiedziny i komentarz :)Tak , nasz Papiez a a bp Wojtyla to rzoznica niby niewielka jak jednak celowo tak nazwalem autora gdyz dla mnie i jak mysle dla wielu sp.Jan Pawel II juz na zawsze pozostanie naszym Papiezem.
    Masz oczywiscie pelne prawo nie miec zadnego Papieza.Osobiscie mam liberalne podejscie do kwestii wiary dlatego uwazam , ze nie trzeba biegac co niedziele do kosciola by byc prawym czlowiekiem. Irytuje mnie jednak to jak niektorzy ludzie kosciola postrzegaja naturyzm,to jak im nie daje spokoju fakt ze ktos nie wstydzi sie swego ciala ,dla ktorych wrecz nagosc sama w sobie jest grzechem.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odwiedzam często, bo mało takich prawdziwych stron naturystycznych, oczywiście po polsku.
    No właśnie, uczyniłem siebie wolnym człowiekiem, czyli uwolniłem się od wszelakich wpływów w tym religijnych, dlatego nic mnie nie może irytować :) Tym bardziej jakieś nawiedzone wypowiedzi osób, często dwulicowych lub zwyczajnie zagubionych w hipokryzji, którą wyznają.

    Pozdrawiam z głębokim szacunkiem - Poganix

    OdpowiedzUsuń
  4. dziekuje za kolejne odwiedziny i do tego jak sam przyznajesz czeste :)tak , to prawda,nie jest zbyt wiele stron po polsku o tematyce naturystycznej .Swoj blog zalozylem przede wszystkim z mysla by idee szerzyc swym przykladem , by choc cegielke wlozyc w to by naturyzm byl postrzegany przez nienaturystow tak jak na to zasluguje.
    Stronka na ktorej widuje rowniez Twoje wpisy jest tez bardzo starannie prowadzona i staram sie znajdowac codziennie choc chwilke by tam zajrzec.Wyczytalem rowiez na nudityzone , ze prowadzisz wlasnego bloga i zamierzam wpasc z rewizyta :)
    Sa niestety takie osoby o ktorych wspominasz .Osobiscie mam to szczescie ze na codzien z takimi nie mam do czynienia ,ktore w jakikolwiek sposob moglyby miec wplyw na moje zycie czy nawet samopoczucie .Za to otaczaja mnie osoby ktore szanuja moj sposob zycia i to czyni mnie rowniez wolnym czlowiekiem.

    Pozdrawiam .Artur.

    OdpowiedzUsuń